3.
Kilka
dni później.
–
Niech to szlak! – Zamknął segregator i wściekły rzucił na
biurko. Od kilkudziesięciu minut próbował znaleźć jedną
fakturę. Dałby sobie rękę uciąć, że jeszcze wczoraj, gdy
przeglądali wszystko z Kasią, była na miejscu. W końcu
zrezygnowany sięgnął po komórkę. – Gdzie jest faktura od
Szymkowiaka za... – zaczął od razu gdy tylko odebrała, ale nawet nie pozwoliła mu dokończyć.
–
Marcin. Nie mogę, muszę wyłączyć...
–
Poczekaj. Ale gdzie jest?
– …
– Westchnęła. – Zielony segregator...
–
Zielony? – Rozejrzał po biurku. – A nie niebieski?
–
Zielony, Marcin. Paa.
–
Pa... – odsunął telefon od ucha i jeszcze raz ogarnął wzrokiem
biurko. – No zielony, no.
***
Kręcąc
głową, rozłączyła połączenie, wyłączyła telefon i po chwili
zawahania, biorąc głęboki wdech, weszła do budynku. Tuż za
drzwiami oddała komórkę i ruszyła za wysoką szatynką.
– To
tutaj... – Kobieta zatrzymała się przed jednymi z drzwi i
spojrzała przelotnie na Mularczyk, po czym zapukała i nacisnęła
klamkę. – Maju, masz gościa – uśmiechnęła się ciepło do
brunetki siedzącej na łóżku i wycofała się.
Niepewnie
zrobiła kilka kroków do przodu, uśmiechając się nieśmiało do
dziewczyny, która natychmiast wstała. Od razu zauważyła malujące
się w jej oczach przerażenie.
–
Cześć... Mogę?
– …
– Skinęła głową. – Wejdź... – odezwała się, próbując
jak najlepiej panować nad głosem. Niepewna co dalej, rozejrzała się
po pokoju i w końcu usiadła w jednym z foteli.
–
Spokojnie... – Usiadła w drugim i odruchowo nachyliła się,
ściskając dłoń dziewczyny. – Wiem, że się boisz i rozumiem.
Jeżeli nie chcesz, nie musimy rozmawiać. Chcę tylko, żebyś
wiedziała, że dla mnie to też nie jest łatwe, ale... chciałabym
ci pomóc. Jeśli tylko mi pozwolisz... No i... mam na imię Kasia.
–
Majka... – wyszeptała, ocierając jednocześnie pojedynczą łzę,
która pojawiła się na jej policzku.
***
Kiedy
godzinę później wsiadała do samochodu, czuła się zupełnie
wykończona. Zanim przekręciła kluczyk w stacyjce, przymknęła na
moment oczy. Większość czasu spędziły milcząc. Nie chciała
naciskać. To Maja musiała ją do siebie dopuścić, zaufać. A to
ostatnie, jak sama wiedziała, wcale nie jest proste. Wzdychając i
unosząc powieki, wzięła do ręki komórkę i wybrała jeden z
numerów.
–
Cześć, jesteś w firmie?
– W
Bistrze. Przyjedziesz tutaj?
–
Nie... poczekam w domu – westchnęła.
–
Kaśka, wszystko w porządku?
–
Tak... W porządku. Kocham cię. Pa.
***
Odłożył
telefon na bar przed sobą i sięgnął po filiżankę kawy. Próbował
wrócić do przerwanej rozmowy z Pawłem, ale w końcu po kilkunastu
minutach zaczął się zbierać. Nie mógł pozbyć się wrażenia,
że Kasia miała w głosie coś dziwnego. Coś co w jakiś dziwny
sposób wywoływało w nim poczucie, że powinien pojechać teraz do
niej i ją przytulić? Że chciałby.
♥!
OdpowiedzUsuńI nie przesłodziłaś! :D Jest idealnie! ♥
Jest przeidealnie! Kasia pięknie ci wychodzi! <3
OdpowiedzUsuńA Majka w ogóle, tak wiem :D haha!
UsuńTe zdjęcie Marcina i Majki mnie trochę ... przestraszyło? :P
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część.
Pozdrawiam, Kasiek :) !