2.

Miało nie być nic w ten weekend, ale jednak. I nawet grafika się pojawiła :) Zapraszam! Chociaż ciągle mam wrażenie, że nie każdy tu końca jest sobą... 



– Marcin, pospiesz się. Już jesteśmy spóźnieni. – Zakładając szalik, spojrzała wyczekująco na chłopaka.
– Już... już idę... – Sięgnął jeszcze jedną ręką po kanapkę, podczas gdy drugą starał się wsunąć dokumenty do teczki. – Mm, a wysłałaś wczoraj te faktury Dębskiemu? – Spojrzał w kierunku brunetki kątem oka.
– Co? Dębskiemu... Tak, wysłałam. Daj to, chodź...
– Czekaj, Kaśka. Jestem prezesem, możemy się spóźnić. Powiesz mi w końcu co się stało? – Zatrzymał ją w ostatniej chwili, gdy chciała wyjść z mieszkania.
– Nic. Marcin, chodź.
– Kaśka. Nawet ja umiem zauważyć, że coś się stało. Więc?
– … – Westchnęła tylko, przymykając oczy. – Nic. Porozmawiamy wieczorem? Jesteś prezesem i na spotkanie z Kalickim nikt za ciebie nie pójdzie. – Odetchnęła z ulgą, zamykając za sobą drzwi.

***

Siedziała na łóżku w niewielkim, jasnym pokoju. Obejmując ramionami kolana podciągnięte do góry, oparła na nich brodę. W zeszłym tygodniu wszystko w końcu się skończyło. Mogła nareszcie odetchnąć z ulga. Koniec z ciągłymi przeprowadzkami, zmianami nazwisk... Tak długo czekała na ten moment, a teraz kiedy w końcu nadszedł, ciągle ogarniał ją paraliżujący strach na myśl, że do końca miesiąca musi opuścić to miejsce, znaleźć mieszkanie, pracę... Na nowo zaufać ludziom. Wrócić do normalnego życia. Przymknęła oczy, a spod jej powiek wypłynęły pojedyncze łzy. Tak bardzo chciałaby cofnąć czas... Zmienić tamtą decyzję... Jednak jak zawsze gdy w jej głowie pojawiały się te myśli, jej oczy wypełniało coraz więcej łez. Gdyby wtedy postąpiła inaczej straciłaby na zawsze te kilka miesięcy, które przeżyła z matką... Chociaż właśnie w ten sposób straciła szansę na ułożenie sobie życia, stworzenie rodziny...
Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi. Podniosła gwałtownie głowę, spoglądając w ich kierunku.
– Cześć, jak się czujesz? – W progu pojawiła się mecenas i od razu weszła do pokoju.
– Dzień dobry... W porządku. – Usiadła po turecku, ścierając pojedynczą łzę, która wypłynęła na jej policzek.
– Ostatnio mówiłam ci o dziewczynie, z którą powinnaś się spotkać...
– … – Przytaknęła na znak, że pamięta.
– Rozmawiałam z nią wczoraj i zgodziła się z tobą zobaczyć. Naprawdę uważam, że rozmowa z nią dobrze ci zrobi. Maja... Mogę ją przywieść za parę dni?
– … – Wzięła głęboki wdech. – Chyba muszę spróbować? – Zmusiła się do bladego uśmiechu i podniosła się z łóżka. Obejmując się ramionami, podeszła do okna.
– Nie potrzeba ci czegoś?
– Nie... Dziękuję. I... chcę, żeby pani wiedziała, że... że ja naprawdę jestem bardzo wdzięczna... i...
– Wiem. Majka, wiem. – Posłała jej ciepły uśmiech, podchodząc. – Nie musisz nic mówić. I jakbyś czegoś potrzebowała dzwoń. Do zobaczenia.

***

– Skończyłem. Wysłałem wszystko księgowej i jestem twój – uśmiechnął się, wchodząc wieczorem do sypialni i kładąc się obok drobnej brunetki.
– Mój – odwzajemniła gest i wtuliła się w jego ramiona.
– I teraz mów.
– Co? – Zmarszczyła brwi.
– Powiedziałaś, że wieczorem pogadamy. Więc?
– Marcin... – westchnęła, odsuwając się. – To nic...
– Kaśka. – Przekręcił się, kładąc ją jednocześnie na plecach i opierając się na łokciach po obu stronach jej głowy. – Mów.
– Rozmawiałam wczoraj z Martą... – niechętnie zaczęła. – Nie ja jedna brałam udział w procesie i umierałam ze strachu... – Odwróciła wzrok od jego przenikliwego spojrzenia. – Poprosiła mnie, żebym porozmawiała z dziewczyną, której sprawę prowadziła. Zgodziłam się. Marcin, nie mogę ci nic powiedzieć.
– … – Odsunął się i usiadł obok. – Jesteś pewna?
– Muszę. – Zajęła miejsce tuż obok, opierając się plecami o ścianę. – Ja wtedy w Grabinie tyle dostałam... Tyle dobra, ciepła....
– Nie narażasz się? – przerwał jej.
– Nie. Po prostu muszę teraz zrobić to samo – spojrzała mu w oczy, uśmiechając się delikatnie. – Naprawdę nie mogę z tobą o tym rozmawiać. – Przeczesała dłonią jego włosy, patrząc na niego ciepło. W jego spojrzeniu znowu widziała coś takiego, o czym kiedyś mogła tylko marzyć. Naprawdę się zmieniał, tak jak tyle razy obiecywał?



Komentarze

  1. Marcin jest Marcinem, Kasia, Kasią, Majka, Majką. Nawet Marta jest Martą.
    Kto ci tu kochanie nie pasuje, hm? :D
    Jest świetnie! :*

    I daaleej, daaleej! :D
    Karo ma ciezki tydzien, motywowac trzeba! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Systko :D Wiesz, że ja tak mam :D
      Gabcia gorszy...

      Usuń
  2. SII! Karo ma rację! Wszyscy pięknie Ci wychodzą :*

    I wiesz co? Chcęę więęęcej! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dozujesz napięcie, nie ma co. :P
    Czekam na kolejną część. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po prostu... "za dużo piszę", za gęsto :D
      A następna... teraz już naprawdę nie wiem, ale będę się starać :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

6.

7.

1.